Dawno, bardzo dawno temu Zdzieszowice były małą wioską na brzegu Odry. Woda w rzece była czysta, więc rozwijało się w niej życie. Była też niebezpieczna i rwąca. Ludzie wierzyli, że żyją w niej dziwne stwory. Najważniejszymi mieszkańcami rzeki były utopce. Nie były przyjazne i upodobały sobie wciąganie ludzi do wody. Szczególnie chętnie robiły to wieczorami, gdy mieszkańcy spacerowali nad brzegiem rzeki. Najczęściej ofiarami padali pijacy i młode, lekkomyślne dziewczęta.
Lata mijały, a przemysł w pobliżu Zdzieszowic zaczął się rozwijać. Woda nie była już taka czysta- mętniała od różnych odpadów. Wtedy zrozpaczone zaczęły się buntować, bo człowiek uprzykrzał im życie, niszczył miejsce gdzie od prawieków mieszkały. W odwecie napadały na wielkie i masywne barki węglowe. Nie miały jednak na tyle sił, by je zatopić.
Barkarze opowiadali , że czasem można je było zobaczyć, kiedy to nocą wyłaniały się z wody , błyskając zielonymi ślepiami i długo daremnie usiłowały wdrapać się na barkę.
Na podstawie „Opolskie legendy i bajki”, autor D. Simonides
Geneza Utopców:
Obok skarbnika, diobła, czy zmory, utopiec to najpopularniejszy bohater śląskich podań i bojek. Jego geneza jest jednak pogańska, a konkretnie: słowiańska.
W śląskim folklorze można znaleźć wyjaśnienie, że utopce to strącone z nieba, zbuntowane anioły, które wpadły do rzek lub stawów i tam już pozostały. Gdy wciągną kogoś do wody i utopią, porywają duszę takiego śmiertelnika i trzymają ją w krauzie, czyli słoiku… - tyle śląskie, ludowe opowieści.
Nieco inaczej całą sprawę widzą religioznawcy. Dla nich jest jasne, że utopiec, czy też wodnik, to postać jeszcze przedchrześcijańska, będąca… No właśnie. Czym, lub kim?
Swoistą personifikacją wiru wodnego? Duchem topielca, który w danej rzecze, czy jeziorze stracił życie? Duszą samobójcy? Płodem ciężarnej, która utonęła? A może po prostu piaskiem rzecznym, z którego, w jakiś tajemniczy sposób, taki wodny demon powstawał?
Jak widać wersji i hipotez jest sporo, podobnie jak i opisów wyglądu tego słowiańskiego demona.
Gdy przybierał ludzka postać, miał być wychudzonym, oślizgłym mężczyzną, z błonami między palcami. Ale jako władca świata podwodnego, był też czasem po prostu wielką rybą, płynącą na czele ławicy. Niekiedy zaś poganie widzieli w nim mglistą zjawę chodzącą po falach.
Wierzyli, że można się przed nim chronić. W bramy wstawiali np. wycięte w kształcie głowy słupy. Dokonywali także ofiarnych obrzędów, licząc, że gdy utopią krowę, konia, czy kurę, to utopiec nie utopi człowieka.
Gdy jednak do takiego nieszczęścia doszło, opowiadano sobie historie o duchach utopionych śmiertelników usługujących utopcowi. I tak np. utopione kobiety przędły kądziel „z mgieł unoszących się nad ługami, które dostarczały im olbrzymy płanetnicy, ażeby utkały im płachty, w których oni noszą wodę” – pisał Andrzej Szyjewski w wydanej przez WAM książce „Religia Słowian”,
Jeżeli znacie Państwo historię, która pomoże nam odkryć to nieznane oblicze Aglomeracji Opolskiej zapraszamy do kontaktu: promocja@ao.opole.pl.